Lilianna & Krzysztof, ślub w hotelu Węgierki
Na każdy ślub czekamy z wielką ciekawością, bo nigdy do końca nie wiadomo, co nas czeka i czym tym razem nas zaskoczycie. Naszym zdaniem fotografia ślubna polega na tym, by jak najlepiej wykorzystywać wszystkie możliwości, jakie daje nam dana przestrzeń i czas. To wymaga sporej elastyczności, kreatywności, umiejętności pracy pod presją i odporności na stres. Przed ślubem omawiamy z Wami wszystkie szczegóły i harmonogram, ale i tak nigdy do końca nie wiemy, jak będzie wyglądał Wasz dzień. Każdy reportaż ślubny to dla nas nowe wyzwanie, zwłaszcza że staramy się za każdym razem pokazać, czym dany ślub różnił się od poprzednich, co było w nim wyjątkowego.
Z Lilką i Krzysztofem spotkaliśmy się po raz pierwszy na sesji narzeczeńskiej pod Poznaniem. I już po dwóch godzinach wiedzieliśmy, że czeka nas z nimi ciekawa przygoda. Zakochani po uszy, roześmiani, emanujący pozytywną energią, uroczo zwariowani. Trochę obawiali się pierwszego podejścia do pozowania przed profesjonalnymi fotografami. Zupełnie niepotrzebnie. Właściwie już od pierwszej chwili złapaliśmy nić porozumienia. A całą resztę zrobiła chemia. No, z naszą małą pomocą. Jeśli macie ochotę zobaczyć ich sesję zaręczynową w makach, to zajrzyjcie tutaj.
Fotografowanie dnia ślubu Lilki i Krzycha zaczęliśmy na wysokich obrotach, na przygotowania pana młodego i uwiecznienie pięknie przystrojonej sali weselnej mieliśmy bardzo mało czasu, liczyła się każda minuta. Zawód fotografa ślubnego wymaga świetnej organizacji czasu i decyzyjności – bardzo często jest tak, że mamy zaledwie kilka minut na kolejne etapy tworzenia reportażu ślubnego, dlatego ogromnym wsparciem jest dla nas Wasze wsparcie w tym procesie. Jak możecie nam pomóc? A choćby dbając o to, by pokoje, w których będziemy pracować, były wysprzątane, a ślubne detale czekały na nas w jednym miejscu, a nie rozrzucone po całym domu. To ułatwia i przyśpiesza naszą pracę, a wierzcie nam, że w dniu ślubu czas płynie ekspresowo nie tylko w przypadku pary młodej.
Po ekspresowych przygotowaniach Krzysia pędem ruszyliśmy do Lilki. A tam czekała nas niespodzianka – błyszczący chevrolet deluxe z lat 50-tych zaparkowany przed domem. Jeśli choć trochę nas znacie, to wiecie, jak kochamy śluby ze starymi samochodami! Potem było coraz ciekawiej – przygotowania z psią asystą, szalone pidżama party z druhnami (tak sobie pomyśleliśmy, że może zamiast wszędobylskich szlafroczków ubierzemy dziewczyny w męskie koszule – i to był strzał w dziesiątkę!) i taka życzliwość ze strony mamy Lilki, że naprawdę mieliśmy ochotę usiąść na tarasie i pozwolić się rozpieszczać kawą i truskawkami. Ale czas na gonił, więc wsiedliśmy znów do auta, bo do ceremonii zostało już naprawdę niewiele czasu.
Dumny tata mistrzowsko odprowadził ukochaną córkę do ołtarza, gdzie odbyło się pierwsze zobaczenie młodej pary. Ostatnio widzimy, że takie rozwiązanie wybieracie coraz częściej. First look w trakcie ceremonii? Dlaczego nie? Sami wolelibyśmy chyba jednak zobaczyć się choć chwilę przed, bo wydaje nam się, że wtedy stres byłby ciut mniejszy, ale i w takich pomysłach Wam kibicujemy. Zawsze powtarzamy, żebyście do planowania poszczególnych elementów ślubu podchodzili tak, jak czujecie, bo to w końcu Wasz dzień i to od Was i tylko od Was powinno zależeć to, jak będziecie go wspominać.
Kościół pw. św. Ap. Piotra i Pawła w Zagórowie urzekł nas od pierwszej chwili – jak wspaniałe bywają polskie świątynie! Kolory, światło, architektura, wystrój – piękne miejsce na ślub kościelny. Nasza pomysłowa para zadbała również o oprawę muzyczną – męski chór wypełnił świątynię swoim poruszającym śpiewem, a my znów pomyśleliśmy, jak bardzo lubimy tę robotę, która pozwala nam przeżywać momenty przyprawiające o gęsią skórkę. Wielkie wyjście z płatkami róż, z okrzykami radości i autentycznym szczęściem wymalowanym na twarzy nowożeńców – no dla takich chwil chwytamy po aparaty!
Po ślubie kościelnym stylowy chevrolet porwał naszą parę na wesele w Hotelu Węgierki, gdzie na butelkowo-złotej sali odbyło się huczna zabawa (ten spektakularny taniec z tatą!) z udziałem zespołu muzycznego. Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji, więc tradycyjnie zabraliśmy młodą parę na miniplener w dniu ślubu, dokładnie w momencie, gdy wszystko wokół nabrało złotej barwy. Sesja poślubna z zabytkowym autem, no ba, sesja w złotej godzinie, zawsze sprawia nam sporo frajdy, nie inaczej było tym razem. A że lubimy też tworzyć dla Was coś magicznego, no to zrobiliśmy małą powtórkę po zmroku, tuż po sesji z zimnymi ogniami, porywając naszą parę na króciutki miniplener w różanym ogrodzie. Uwierzcie nam, warto poświęcić tych dodatkowych parę minut dla fotografów ślubnych, dzięki temu możemy razem wyczarować kolejną miłą pamiątkę z Waszego dnia, bezcenne ujęcia, do których będziecie potem z przyjemnością powracać.
Tym razem się rozpisaliśmy, więc żeby nie przedłużać, zapraszamy Was do obejrzenia skrótu (o ile tylko w sezonie napięty do granic wytrzymałości grafik pozwoli, pełna historia pojawi się tu już wkrótce) z dnia Lilki i Krzycha. Jeśli macie ochotę zobaczyć kolejny piękny i szalony ślub, no to może zajrzyjcie do tej historii. Przyjemnego oglądania!